Cel: Łotwa
Trudność: Łatwa
Czas: 5 dni
Dystans: ok 700 km
Gdy przejechaliśmy granice Litwy i wjechaliśmy do Łotwy niemal od razu zauważyliśmy, że zamieszkuje ją jeszcze mniej ludzi niż poprzednie państwo. Musicie wiedzieć, że praktycznie każdy z Krajów bałtyckich ma liczbę mieszkańców, albo porównywalną do Warszawy, albo maksymalnie powiększoną do dwóch Warszaw. Gęstość zaludnienia widać tu gołym okiem, gdyż nie zawsze byliśmy wstanie szybko znaleźć sklep czy stację benzynową a restauracje były praktycznie tylko w większych miastach. Łotwa urzekła nas zdecydowanie swoją stolicą i rzeką Gałują.
Etap 1. Szawle- Ryga- Kemeri- Roja
Z Góry Krzyży udaliśmy się prosto do Rygi, i tu czekała nas pierwsza niespodzianka, która stała się dużą lekcją, mianowicie nocleg zarezerwowany na booking był w hostelu w samym centrum. Za dobrą cenę mieliśmy tam do dyspozycji cały pokój, ale….no właśnie diabeł tkwi w szczegółach…za żadne skarby nie było gdzie zaparkować naszego auta. Podjęliśmy szybką decyzje surfując po sieci dzięki WiFi w McDonalds, że w końcu skorzystamy z naszego namiotu i znajdziemy nocleg na jakimś campingu. Poprzez poszukiwania na Google udało nam się znaleźć mały camping nad rzeką Dźwiną praktycznie w sercu miasta. Warunki nie były idealne, ale i nam, i dzieciom się naprawdę podobało. Paweł w końcu nie musiał dźwigać naszych toreb a synek mógł rano wybiec wprost na łąkę. Chyba wtedy zaczęliśmy obserwować, że namiot to idealna forma do podróżowania z dziećmi, a na 100% utwierdziliśmy się w tym przekonaniu już nad rzeką Gałują, ale o tym później. Z Rygi zrobiliśmy sobie jednodniowy wyjazd do Parku Kemeri,
gdzie pośród miniaturowych jeziorek i drzew wędrowaliśmy kilka godzin drewnianą kładką
czując się jak olbrzymy spacerujące po Mazurach.
Po tej wycieczce pojechaliśmy jeszcze w kierunku miejscowości Roja i przylądka Kolka na wybrzeże poleżeć trochę na plaży.
W drodze powrotnej udało mi się zobaczyć coś dla mnie zaskakującego, mianowicie tęczę o godzinie 2230! Pamiętajcie że Kraje bałtyckie są względem Polski +1h.
Etap 2. Ryga
Ryga nas olśniła, przy niej Wilno było tylko ładne. Miasto portowe, przypominające nieco nasz Gdańsk, spowodowało, że nie mogliśmy się od niego oderwać. Tak jak Wilnie wsiedliśmy na rowery i od samego rana z przewodnikiem w ręce i przyczepką z dzieciakami zaczęliśmy krążyć po mieście.
Niesamowite uliczki,
Rynek,
Dom Bractwa Czarnogłowych,
Brama Szwecka,
Trzej Bracia,
Kościół św Piotra,
Powder Tower,
Pomnik wolności,
dzielnica secesyjnych kamienic (kto mnie zna wie jak ogromnym uczuciem darzę Art Nouveau),
Dom kotów,
rzeka Dźwina
oraz mnóstwo innych czarujących miejsc sprawiło że zakochałam się w Rydze od pierwszego wejrzenia
…ale uprzedzam na prawdziwą miłość przyjdzie jeszcze czas. Z Rygi udaliśmy się wprost na przeprawę promową do Estonii gdzie nocleg mieliśmy na wyspie Saarema.
Etap 3. Kieś i rzeka Gauja – droga powrotna.
Jeśli piszę już o Łotwie to nie może zabraknąć w tym tekście również opisu punktu na mapie, który zwiedziliśmy dopiero w drodze powrotnej. Kieś bo o niej mowa, to miasteczko osadzone historycznie, istniejące od 1206 roku, odgrywające ważną role w trakcie handlowym oraz będące miejscem, w którym po wyprawach inflanckich Polacy ogłosili konstytucje Inflant. Mieścina ta był niewielka, biedna, ale miała w sobie czar dawnych sukcesów, czuć w niej było historię.
W Cesis zatrzymaliśmy się na campingu Žagarkalns, Laivu noma, dużym, rozbudowanym, nad rzeką Gałują. Można było się tu pobawić na placu zabaw i wypożyczyć kajaki oraz kanu. Dziś myślę, że był to pod kilkoma względami przełomowy czas, który zmienił nasze patrzenie na dalsze podróżowanie z dziećmi. Tu zyskaliśmy pewność ze namiot to strzał w 10 i zakosztowaliśmy pierwszego i jak się później okaże nie ostatniego spływu z dziećmi w kanu. Rzeka Gauja uraczyła nas ciszą, spokojem, brzegami zbudowanymi z piaskowca z maleńkimi domkami zimorodków (pamiętam jak bardzo brakowało mi wtedy teleobiektywu!).
Dzieci nadzwyczaj spokojnie zniosły spływ, a starszy syn siedział jak zaczarowany kilka godzin co dla 2 latka jest nie lada wyzwaniem.
Polecam po stokroć jak już tam będziecie wypożyczyć sprzęt wodny i ruszyć na podbój nieznanego.